Rzut w dziesiątkę
Pan Bóg obiecał jej dom i choć był moment, że wraz z dwójką dzieci i mężem byli bezdomni, słowa dotrzymał. Jeśli coś jest wolą Bożą, można kupować bez pieniędzy. Anna Saj mówiła w Lublinie o tym, że jak się ufa, to Boże Narodzenie jest przez cały rok.
Jest matką szóstki dzieci, wraz z mężem prowadzi firmę, robi doktorat z teologii. Sama o sobie mówi, że jest zwyczajna. Pochodzi z normalnego domu, gdzie była kochana przez rodziców. – Jako nastolatka zachwyciłam się słowem Bożym dzięki oazie. Wraz z przyjaciółmi rywalizowaliśmy, kto nauczy się najwięcej fragmentów Pisma Świętego na pamięć lub najszybciej znajdzie jakiś cytat w Biblii. Naturalne więc dla mnie było wybrać teologię jako kierunek studiów – mówi Ania Saj. Na studia do Lublina przyszedł także Jacek – chłopak, z którym się przyjaźniła. Szybko zostali narzeczonymi, a z czasem małżeństwem.
– Zaangażowani byliśmy wtedy we wspólnotę Effata, wyrosłą z Ruchu Światło–Życie. Doświadczyłam, że ufając do końca, nigdy się nie zawiodłam – przekonuje pani Anna. – Wielokrotnie mieliśmy z mężem kłopoty finansowe, o co bardzo z Panem Bogiem się kłóciłam. On jednak pokazał mi, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych, a jak coś jest Jego wolą, to można kupować bez pieniędzy. Tak było w naszym przypadku.
Jak Święta Rodzina
Pierwszy raz doświadczyła przemożnej opieki Bożej, gdy jako młoda żona i matka dwójki dzieci znalazła się z rodziną bez dachu nad głową. - Mieszkaliśmy w wynajmowanym, trzypokojowym ne mieszkaniu w bloku. Okazało się, że właściciel chce sprzedać to mieszkanie i zaproponował nam kupno na bardzo korzystnych warunkach. Dla nas to była wielka radość. Podpisaliśmy umowę przedwstępną, zapłaciliśmy część pieniędzy - opowiada pani Anna. - Idąc wtedy rano na Mszę świętą, usłyszałam w sercu głos, który mówił, że ma dla nas dom. Pomyślałam, że Pan Bóg potwierdza mi zamiar kupna mieszkania, które stanie się dla naszej rodziny domem. Głos jednak był bardzo natarczywy i mówił, że Pan ma dla nas dom. Zaczęłam się niepokoić, bo w końcu kupowałam mieszkanie, a nie dom. Wytłumaczyłam sobie jednak, że to chodzi o takie miejsce rodzinne, gdzie moje dzieci będą miały dom. Na Mszy było czytanie o tym, że jeśli domu Pan nie zbuduje, na próżno trudzi się człowiek. Akurat wtedy mieliśmy zaplanowany jakiś kilkudniowy wyjazd. Kiedy wróciliśmy, okazało się, że właściciel mieszkania zmienił zamki w drzwiach i nie mogliśmy dostać się do środka, choć był tam cały nasz dobytek i zapłaciliśmy zaliczkę na poczet kupna. Poczuliśmy się jak Święta Rodzina, dla której nie było miejsca w gospodzie ... Właściciel powiedział nam, że nie ma już naszych pieniędzy i nie sprzeda nam mieszkania, a my mamy się wynosić. Był też bardzo agresywny, tak że w końcu musieliśmy wzywać policję - relacjonuje Anna Saj. Ostatecznie znaleźli się na ulicy bez dachu nad głową. Przygarnęli ich przyjaciele, którzy mieszkali 20 km za Lublinem. Mogli się tam zatrzymać w jednym pokoju.
Dom z marzeń
- Pół roku szukaliśmy jakiegoś miejsca dla siebie, ale nie było nas na nic stać, a jak już było - to oferta okazywała się nieaktualna - snuje swą opowieść A. Saj. - Wtedy dowiedzieliśmy się, że jest do sprzedania dom na Sławinku, który przed laty kupił założyciel Ruchu Światło-Życie ks. Franciszek Blachnicki. To był dom dobrze nam znany, bo tam od wielu lat odbywały się spotkania naszej wspólnoty, różne rekolekcje czy inne modlitewne czuwania. Gdyby ktoś zapytał mnie wtedy, czy jest takie miejsce, w którym chciałabym zamieszkać, gdybym miała nieograniczone możliwości, wskazałabym ten właśnie dom. Nie mieliśmy jednak na niego pieniędzy, ale zgłosiliśmy się do osób, które ten dom sprzedawały. Powiedzieliśmy, że możemy za niego płacić w ratach, bo nie mamy gotówki. Okazało się, że możemy się od razu wprowadzić i spłacać go powoli.
Zaufali bezgranicznie Panu Bogu, choć nie wiedzieli, skąd wezmą pieniądze na kolejne raty. - W firmie było różnie, czasami dobrze, jednak częściej staliśmy nad przepaścią finansową - przyznaje pani Ania. - Zbliżał się grudzień, kiedy mieliśmy zapłacić ostatnią ratę - tak, by dom stał się ostatecznie nasz. W kasie było pusto. Wierzyłam jednak, że skoro Pan Bóg dał nam ten dom, to i da na niego środki. Gdy po jakimś czasie wydawało się, że tym razem jednak nie zdobędziemy pieniędzy, przyszło do firmy zlecenie, z którego dochód wynosił dokładnie tyle, ile nasza rata. Nie było to ani złotówki więcej, ani mniej.
Wszystko rozbija się o kasę
W polskiej rzeczywistości trudno funkcjonować wielodzietnym rodzinom. Pani Ania na własnej skórze tego doświadczała: - Mieliśmy już szóstkę dzieci, w tym czwórkę malutkich, z których wszystkie potrzebowały pampersów. Z pieniędzmi znowu było krucho. Pamiętam, że wybraliśmy się z Jackiem na zakupy do marketu, a ja szłam między półkami i kłóciłam się z Panem Bogiem, że każdą rzecz muszę oglądać trzy razy i zastanawiać się, czy rzeczywiście jest mi ona niezbędna, bo nie mam pieniędzy na zbytki. Mówiłam Panu Bogu, że w zasadzie, to ja mogę mieć i ośmioro, i dziesięcioro dzieci, jeśli taka jest Jego wola, ale wszystko rozbija się o kasę. Mnie zwyczajnie na to nie stać. Mimo że bardzo się zastanawialiśmy, co kupić, uzbierał się cały kosz najpotrzebniejszych rzeczy. Z przerażeniem myślałam, ile za to zapłacimy. Wtedy podszedł do nas jakiś pan z obsługi i powiedział, że dziś jest taki konkurs, że 10 klientów z największymi zakupami może wygrać je za darmo. Warunkiem jest rzucenie lotką do tarczy. Zgodziliśmy się, choć nigdy nie bierzemy udziału w takich konkursach. Miał rzucać mój mąż, który nigdy wcześniej tego nie robił. Rzucił trzy razy w dziesiątkę, podczas gdy inni nie trafili nawet w tarczę. Zakupy dostaliśmy. I jak mam nie wierzyć, że Pan Bóg się nami opiekuje?
Nigdy nie zawodzi
Oprócz obowiązków związanych z rodziną, domem i firmą Ania podjęła się także koordynowania spotkań Magnificatu w Polsce. - Odczytałam, że Pan Bóg chce mnie tu widzieć, bym dawała świadectwo i umacniała w wierze kobiety, które w Kościele często postawione są gdzieś w kącie - wspomina. - To jednak wiązało się z nowymi zajęciami i wydatkami. Po pewnym czasie znów zaczęłam się kłócić z Panem Bogiem, że mam za dużo na głowie, a ta ciągła troska o pieniądze mnie wykańcza. Otworzyłam Pismo Święte, by poszukać jakiegoś pocieszenia czy podpowiedzi. Otworzył mi się fragment opisujący, jak w pierwotnym Kościele ci, którzy mieli dużo, sprzedawali swoje majątki i dawali potrzebującym. Zdenerwowałam się na Pana Boga, bo czy dziś ktoś słyszał takie rzeczy? Nawet ja, która obracam się w środowisku ludzi wierzących i doświadczających Bożej pomocy, nigdy o niczym takim nie słyszałam. Byłam ... wkurzona. Wtedy zadzwoniła do mnie przyjaciółka, z którą dawno się nie widziałam, z prośbą o natychmiastowe spotkanie. Nie chciała powiedzieć, o co chodzi. Pomyślałam, że ma pewnie jakieś kłopoty. Umówiłyśmy się na następny dzień, a ja cały czas modliłam się za nią. Przyszła jakaś taka speszona. Usiadłyśmy przy stole. Ona nagle wyjęła z torebki wielki plik pieniędzy i mówi do mnie: "Sprzedałam coś, a Pan Bóg kazał mi dać to Tobie".
Uzdrowiona
Na koniec jeszcze świadectwo o tym, że w każdej dziedzinie nie ma dla Boga rzeczy niemoźliwych. Po urodzeniu dwójki dzieci okazało się, że Ania ma na jajniku wielką torbiel, która tak zniszczyła jajnik, że trzeba go usunąć. Poddała się operacji. Po dwóch latach okazało się, że i drugi jajnik trzeba usunąć. - Wtedy pomyślałam sobie, że dwójka to za mało, że ja chcę wychowywać dla Pana więcej dzieci. Szybko zaszłam w ciążę. Urodził się Rafał. Kiedy synek miał kilka miesięcy, okazało się, że znów jestem w ciąży. Urodził się Serafin. Sytuacja znowu się powtórzyła i pojawiła się Anielcia, a potem szybko przyszedł na świat Kuba. Miałam szóstkę dzieci. Pomyślałam, że teraz mogę iść zrobić porządek z tym moim jajnikiem. Wybrałam się do pani doktor. Ona mnie bada i mówi do mnie: "Jaki piękny jajnik", ja słucham i nie wierzę, mówię jej: "pani doktor, ale ja nie mam tego jajnika", "Aniu, chyba ci się coś pomyliło, może nie masz drugiego". Sprawdziła i mówi: "Drugi też jest piękny" Okazało się, że mam dwa jajniki, mimo iż jeden wycięto ... i żaden nie wymaga operacji. Kiedy więc ktoś mówi mi, że przesadzam z zaufaniem do Pana Boga, ja mam twarde dowody, że dla Niego naprawdę nie ma nic niemożliwego!
tekst i zdjęcie: Agnieszka Gieroba (Gość Lubelski 51/2012)
"Kto spożywa ten Chleb,
będzie żył na wieki"
(J 6, 58)
PIERWSZA KOMUNIA ŚWIĘTA
20. maja 2012 r.
W niedzielę 20. maja, w naszej parafii, na uroczystej Mszy Świętej, której przewodniczył ks. Proboszcz Zdzisław Słomka SAC, czterdzieści troje dzieci przyjęło po raz pierwszy Chrystusa Pana do swojego serca w Komunii Świętej.
Przez dwa lata katechezy w szkole dzieci poznawały główne prawdy katolickiej wiary, aby wreszcie świadomie i w pełni uczestniczyć w Sakramencie Eucharystii. Ważną rolę w przygotowaniu dzieci do Pierwszej Komunii Świętej pełnili ich rodzice i krewni, którzy są pierwszymi wychowawcami, nauczycielami i katechetami.
Od września poprzedniego roku w naszym kościele organizowaliśmy dla dzieci comiesięczne spotkania formacyjne, a także specjalnie przygotowane nabożeństwa (Różaniec, Roraty, Droga Krzyżowa).
W ten sposób dzieci jeszcze bardziej dojrzewały w swojej wierze i mogły lepiej przygotować się do tak wielkiej dla nich uroczystości.
Taka forma duszpasterstwa dzieci ma na celu zachęcenie ich do sprawowania kultu Panu Bogu, który będą rozwijały przez całe swoje życie.
Ks. Artur Wierzbicki SAC
21. listopada 2012 r. w naszym kościele odbył się drugi Wieczór Ewangelizacyjny dla Młodzieży z cyklu spotkań „Młodzi pytają o wiarę”, w ramach trwającego Roku Wiary.
Spotkanie zgromadziło ok. 300 młodych ludzi, przybyłych wraz z kapłanami z różnych stron Archidiecezji, którzy z zespołem „Razem za Jezusem” już od godz. 19.00 trwali w radosnym uwielbieniu, śpiewając, tańcząc i klaszcząc na cześć Pana. Młodzież intronizowała symbole wiary: krzyż, Słowo Boże oraz księgi Katechizmu Kościoła Katolickiego i dokumentów Soboru Watykańskiego II. Spotkanie to pogłębiało zrozumienie kolejnego artykułu wiary: „Wierzę w Boga, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych”. Zgromadzeni rozważali biblijny opis stworzenia świata oraz wysłuchali fragmentów Katechizmu Kościoła Katolickiego, będących komentarzem do Słów z Księgi Rodzaju.
Następnie słowo do młodzieży skierował arcybiskup Stanisław Budzik, który w nauczaniu mówił o Tajemnicy Stworzenia, które odnajduje zrozumienie i sens tylko w miłości Boga do człowieka. Miłość ta objawiła się także w posłaniu Syna Bożego dla odkupienia człowieka, które dokonało się w „pełni czasu” – pełni, w której także my teraz żyjemy. Bóg, Wszechmocny Stwórca, stworzył wszystko jako dobre i podtrzymuje istnienie każdej istoty żywej, a bez Niego wszystko umiera. Zgromadzona młodzież mogła także wysłuchać świadectwa Wiktora Sałka – perkusisty zespołu ‘Razem za Jezusem’, członka wspólnoty Przyjaciele Oblubieńca oraz Pallotyńskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji. Młodzi ludzie spontanicznie zadawali pytania o wiarę księdzu Arcybiskupowi oraz trwali na wspólnej modlitwie. Spotkanie zostało przygotowane i skoordynowane przez Wydział Duszpasterstwa Kurii Lubelskiej, Centrum Duszpasterstwa Młodzieży Archidiecezji Lubelskiej oraz Pallotyńska Szkołę Nowej Ewangelizacji.
Marta Mendrek
{youtube}1mB0m2GAWLo{/youtube}
Mam na imię Michał, jestem pallotynem i Waszym nowym wikarym. Pochodzę z Ostrołęki, gdzie spędziłem całe moje dzieciństwo, aż do wstąpienia do pallotyńskiego nowicjatu we wrześniu 2005r. Mam liczną rodzinę – jestem szczęśliwym bratem dla pięciorga mojego rodzeństwa: Justyny, Łukasza, Jarka, Magdy i Wiktorii. Moi rodzice to Barbara i śp. Roman. W moim mieście rodzinnym poznałem pallotynów, którzy swoją postawą (świadectwo, a jakże!) sprawili, że gdy zacząłem myśleć o kapłaństwie to nie sprawiał mi trudności wybór wspólnoty, gdzie będę realizował moje powołanie. Pallotyni to był wybór oczywisty!
Anna Golędzinowska (ur. 1982) - w 1999 r. wyjechała do Włoch, gdzie miała pracować jako modelka. Zamiast tego stała się jako „dziewczyna do towarzystwa” niewolnicą organizacji handlującej kobietami. Po ucieczce pomogła policji w ujęciu szefów organizacji i postawieniu ich przed sądem. W Mediolanie rozpoczęła karierę modelki. Od 2011 r. mieszka we wspólnocie Oaza Pokoju w Medjugorie. Autorka książki „Ocalona z piekła. Wyznania byłej modelki”. Laureatka tegorocznego Feniksa. Założycielka Ruchu Czystych Serc.
Z Anną Golędzinowską, byłą modelką, rozmawia Iwona Świerżewska
Czy to prawda, że dawniej nazywała Pani siostry zakonne „pingwinami” i najchętniej rozstrzelałaby Pani wszystkich księży? Skąd się brała ta niechęć do osób duchownych i konsekrowanych?
To prawda, tak właśnie wtedy czułam i myślałam. Prawda jest taka, że mówiłam dużo złych rzeczy o Kościele, a tak naprawdę wcale go nie znałam. Nikt mi nigdy nie powiedział, kim jest Bóg, kim są kapłani. Nie nauczyli mnie tego rodzice ani tym bardziej znajomi z Mediolanu. Powtarzałam strzępy informacji, które docierały do mnie z mediów. O tym, że księża opływają w luksusy, że molestują dzieci, mówią ludziom, jak mają żyć, a sami żyją inaczej. Nie było w tym głębszej refleksji. Dopiero teraz, z perspektywy czasu, odkrywam głębsze motywy nienawiści, którą czułam do Boga i wszystkiego, co z Nim związane. Od półtora roku jestem pod opieką egzorcysty. Prawda jest taka, że jeśli ktoś tak długo żyje w grzechu, jak to było w moim przypadku, szatan łatwo go sobie nie odpuści. Droga powrotu bywa długa i bolesna. Ja teraz dopiero zaczynam się oczyszczać z całej nienawiści do Kościoła, ludzi, rodziny i Pana Boga, która tkwiła w moim sercu z powodu popełnianych grzechów.
W jaki sposób narastała w Pani ta nienawiść?
Jej podłożem i pierwotną przyczyną był brak miłości w dzieciństwie oraz wydarzenia, które bardzo mnie skrzywdziły: molestowanie i gwałt. Po tych wydarzeniach zaczęłam nienawidzić wszystkich i wszystkiego. To były drzwi, które pozwoliły szatanowi wejść do mojego serca i zasiać tam spustoszenie. Prawda jest taka, że jeżeli ktoś żyje w grzechu ciężkim, zagłuszając głos własnego sumienia, sam widok osoby, która żyje inaczej, piękniej i lepiej, jest dla niego bardzo denerwujący. Spotkanie księdza czy zakonnicy, których widok przypominał o Bogu i zasadach moralnych, powodowało, że widziałam, iż jestem w jakiś sposób brudna. Choć przychodziły chwile opamiętania i refleksji. Pamiętam taką sytuację, kiedy wróciłam do domu i zastałam swojego ówczesnego narzeczonego z kolegami, którzy wciągali kreski kokainy z książki o Janie Pawle II. To było dwa tygodnie po śmierci papieża. Sama nie wiem, dlaczego tak mnie to wtedy zabolało. Przecież Kościół był mi wówczas obojętny. Ale ten człowiek był tak dobry i święty i dopiero co umarł! Spojrzałam na narzeczonego, którego przecież kochałam, i zobaczyłam śmiejącą się małpę. A później zrozumiałam, że jestem taka sama. Nie ma dla mnie żadnych świętości. Nie chciałam taka być. Coś mi mówiło, że gdzieś istnieje lepsze, bardziej wartościowe życie.
Co się zmieniło? Jak teraz patrzy Pani na osoby konsekrowane i kapłanów?
W tej chwili mieszkam z siostrami we wspólnocie w Medjugorie, dużo też rozmawiam z księżmi. Jeśli miałabym opisać swoje obecne uczucia wobec nich, powiedziałabym, że czuję ogromną wdzięczność za to, co dla mnie zrobili. Widzę, że codziennie pomagają zagubionym osobom, takim jak ja. Dają swoim życiem ogromne świadectwo. Świadomie decydują się na ubóstwo, rezygnują z kariery, z wielu przyjemności. Dziękuję im za tę odwagę, którą się wykazali, kiedy odpowiedzieli na wezwanie Jezusa, co nie jest w dzisiejszym świecie proste, i poszli za Nim.
Co Pani myśli o atakach na Kościół, od których roi się we współczesnych mediach?
Myślę, że księża też są ludźmi. Nie są wolni od grzechu i słabości. Kiedy się żyje obok nich na co dzień, widać to wyraźnie. Szatan jest bardzo cwany. Codziennie czeka na okazję, żeby doprowadzić kogoś do upadku. Kusi kapłanów tak samo jak świeckich i czasem mu się udaje. A mimo to większość kapłanów, których znam, żyje w zgodzie z Ewangelią. Jeśli chcemy mieć świętych kapłanów, powinniśmy modlić się za nich, a nie krytykować.
Jak to się stało, że Pani, modelka i celebrytka, zdecydowała się napisać książkę o głębokim nawróceniu?
Początkowo nie chciałam pisać o nawróceniu. Gdyby ktoś mi powiedział, że napiszę choć słowo o Panu Bogu, że będę głosić świadectwa w kościołach, powiedziałabym, że zwariował. Chciałam napisać historię dziewczyny z ubogiej rodziny, której zawsze wszyscy powtarzali, że jest nikim, a ona mimo to osiągnęła sukces i sławę. To miała być opowieść o tym, żeby nie bać się realizowania marzeń. Bo ja zawsze chciałam być modelką. Jednak prawda jest taka, że choć to się spełniło, nie byłam szczęśliwa. Żyłam w sztucznym świecie wśród udawanych relacji. Okazało się, że ta książka, która miała być świadectwem mojego sukcesu, pokazała mi prawdę o mnie samej. Mój wydawca postawił mi warunek: wydam twoją książkę, jeśli pojedziesz ze mną do Medjugorje, czyli miejsca objawień Matki Bożej. Cóż było robić, pojechałam, choć byłam pewna, że całe te objawienia to jakieś oszustwo księży wymyślone po to, by wyciągać pieniądze od ludzi. A tam rzeczywiście Bóg dotknął mojego serca, pokazał mi moje życie we właściwym świetle. Tak rozpoczęła się moja droga z Jezusem. Myślę, że książka była tak naprawdę pułapką Pana Boga, żeby mnie wreszcie złapać i dać mi nowe życie.
Wraz z o. Renzo Gobbim założyła Pani Ruch Czystych Serc, promujący wstrzemięźliwość seksualną do czasu zawarcia sakramentalnego małżeństwa. Jak to się stało?
Już w Medjugorie odczułam, że Bóg wzywa mnie, bym porzuciła rozpustny tryb życia i złożyła mu przyrzeczenie życia w czystości. Kiedy poznałam o. Renzo, powiedział mi o amerykańskim ruchu promującym czystość. Bardzo mnie to zainteresowało, ale kiedy zaproponował, byśmy zrobili coś takiego we Włoszech, myślałam, że żartuje. Jednak kiedy powiedziałam Bogu i tej inicjatywie „tak”, byłam w szoku, widząc, jak szybko wydarzenia następowały po sobie. Cuda działy się każdego dnia, czułam, że jestem przez Boga prowadzona i że to On, a nie ja czy o. Renzo, jest prawdziwym autorem Ruchu. W tej chwili do Ruchu należy 7 tys. młodych ludzi.
Dlaczego życie w czystości jest Pani zdaniem tak istotne?
Wielu młodych mówi dziś: musimy współżyć ze sobą, żeby się dobrze poznać. Tymczasem to właśnie życie w czystości daje szansę na poznanie osoby, z którą wiążemy się na całe życie. Seks wywołuje emocje tak silne, że przesłaniają wszystko. Jeśli zawrzemy związek małżeński pod wpływem namiętności, któregoś dnia, kiedy namiętność się wypali, obudzimy się obok obcej osoby. Odkryjemy, że seks to nie wszystko, ale będzie już za późno. Kto będzie cierpiał najbardziej? Oczywiście dzieci. Dlatego mówię młodzieży: zaproponujcie swojemu chłopakowi czy dziewczynie życie w czystości. I wtedy młodzi mówią: nie mogę tego zaproponować, bo wtedy on lub ona mnie zostawi. A ja pytam: czego jest to dowodem? Że ta osoba cię kocha? Czy raczej, że chciała się tylko zabawić twoim kosztem? Czystość jest prawdziwą próbą miłości. Jezus powiedział: miłujcie się tak, jak Ja was umiłowałem. A szatan mówi: kochajcie się, jak sami chcecie. A raczej używajcie siebie nawzajem. Mężczyźni z mężczyznami, kobiety z kobietami, w trójkątach lub czworokątach, byle było wam przyjemnie. Tylko że to nie jest miłość. Początek tej drogi wygląda obiecująco, a na jej końcu są samotność, zranienia i rozpacz. Porzucone i zabite w wyniku aborcji dzieci, mężczyźni i kobiety w depresji.
Wielu młodych używa argumentu, że życie bez seksu jest wbrew naturze.
Słyszałam o tym, że ludzie umierają z głodu czy z pragnienia, ale nigdy nie było przypadku, żeby ktoś umarł z braku seksu. To jest jakaś kosmiczna bzdura, kolejne kłamstwo, którym karmi młodych ludzi szatan. Seks jest tylko dopełnieniem relacji. Jeśli jest jej sednem, coś tu jest nie tak.
Co Pani daje życie w czystości?
Jezus powiedział: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”. I to tak właśnie jest. Dzięki temu, że nie jestem targana namiętnościami, że zmyłam z siebie cały ten brud, mogę być bliżej Jezusa, lepiej Go usłyszeć. Grzech naprawdę odrywa nas od Boga. Poza tym zmieniły się moje relacje z mężczyznami. Teraz rozmawiając ze mną, koncentrują się na mojej osobie i na tym, co mówię, a nie na moim ciele. Dzięki temu, że mężczyźni wiedzą, że mogą ze mną tylko porozmawiać, zrzucają maskę „macho”, nikogo nie udają. Są bardzo otwarci, mówią to, co myślą. Odbyłam z nimi wiele głębokich rozmów, nawiązałam piękne przyjaźnie. Zdradzę też sekret, że niedawno się zaręczyłam. Mój narzeczony także jest członkiem Ruchu Czystych Serc. Nasze małżeństwo oprzemy na Bogu.
Strona 1 z 2