7 lipca wspominany jest św. Marek Ji Tianxiang, męczennik.

 

Urodził się w 1834 roku w Chinach w prowincji Hebei nad Morzem Wschodniochińskim. Pochodził z bogatej rodziny chrześcijańskiej. Założył rodzinę i bardzo się o nią troszczył. Był lekarzem. Stosował metody tradycyjne znane w tamtej kulturze, min. akupunkturę. Ubogich leczył bezpłatnie. Był bardzo ceniony i szanowany. Powierzono mu troskę o dobra materialne tamtejszej parafii. W wieku około 30 lat zaczął cierpieć na dolegliwości żołądkowe. Jedynym skutecznym lekarstwem było opium. Uśmierzało ból, ale Marek uzależnił się, popadł w nałóg. Początkowo kapłan udzielał mu rozgrzeszenia, ale gdy widział, że trwa w nałogu wykluczył go ze wspólnoty eucharystycznej. Marek cierpiał z tego powodu, uczestniczył we Mszy św., modlił się o łaskę wytrwania wierze i o to, by mógł pobożnie zakończyć ziemskie życie, ale nie mógł przystępować do Komunii św. – tak trwał ok. 30 lat. Wówczas używanie narkotyków było skandalem, równało się z wykluczeniem społecznym, przyjmował to upokorzenie, wytrwał w wierze, nie odwrócił się od Kościoła. Zawsze wierzył w Boże Miłosierdzie. Ponieważ nie mógł uwolnić się od narkotyku, wiedział, że tylko męczeństwo otworzy mu drogę do nieba. (Dzisiaj w Kościele uzależnienie rozumiane jest jako choroba ciała i duszy i osoba uzależniona może otrzymać rozgrzeszenie, nie jest wykluczana z Kościoła.)

           

Gdy w 1900 roku wybuchło Powstanie Bokserów razem z 13 członkami swojej rodziny schronił się na cmentarzu. Zdradzono ich i pojmano. Przyjaciele i ci, których leczył błagali go, by ratował siebie i najbliższych. Jedyną możliwością ratunku było zaparcie się wiary – jawna apostazja. Nie zgodził się na to. Odmówił, nie oddał nawet medalika i szkaplerza, który miał przy sobie. Publicznie złożył wyznanie wiary i zaczął śpiewać Litanię do Matki Bożej.

           

Gdy ich przewożono na miejsce kaźni, jego ośmioletni wnuk Franciszek zapytał go gdzie jadą. Odpowiedział: „Wracamy do domu, moje dziecko.” Na miejscu najbliższych z rodziny zapewnił: „Dzieci, nie bójcie się. Otwarty raj jest blisko.” Oprawców prosił, by ścięli go jako ostatniego, chciał towarzyszyć najbliższym, chciał też być pewnym tego, że wszyscy wytrwali w wierze do końca. Życie za wiarę w Pana Boga oddał 7 lipca 1900 roku w wieku 66 lat. Był narkomanem, nie uwolnił się od nałogu, ale Pan Bóg udzielił mu łaski męczeństwa, które jest najpewniejszym środkiem do zbawienia[1]. Kościół potwierdził to beatyfikując go 17 kwietnia 1955 roku i kanonizując 1 października 2000 roku wraz ze 120 Męczennikami z Chin.

           

Jest patronem osób cierpiących z powodu uzależnienia.

 

[1] Marcin Wysocki, Męczeństwo, Encyklopedia katolicka t. XII, Lublin 2008, s. 700.

POLECAMY

  SP Pallotti w Lublinie     Przemiana.pl