Drukuj

8 stycznia Kościół czci ks. Tytusa Zemana, męczennika. Urodził się w rodzinie chrześcijańskiej 4 stycznia 1915 roku w Vajnory, niedaleko Bratysławy na Słowacji. Był najstarszy z dziesięciorga dzieci. Od dziecka był chorowity, gdy miał 10 lat doświadczył łaski uzdrowienia i chciał zostać księdzem. Mimo, że rodzina nie była zamożna uprosił możliwość podjęcia nauki. Uczył się w szkołach prowadzonych przez Księży Salezjanów. Wstąpił do ich zgromadzenia. Po ukończeniu formacji zakonnej złożył śluby wieczyste w Rzymie, w wieku 23 lat. 23 czerwca 1940 roku w Turynie przyjął święcenia kapłańskie. Był to dla niego zaszczyt, gdyż w Turynie św. Jan Bosko – założyciel Księży Salezjanów, otworzył pierwszy dom i szkołę dla ubogich chłopców, w Turynie jest też pierwszy klasztor Księży Salezjanów. Po święceniach wrócił na Słowację, pracował w szkołach prowadzonych przez Księży Salezjanów i jeszcze sam studiował chemię i matematykę, by mógł potem uczyć tych przedmiotów. Ks. Tytus miał silny charakter, był skromny, dyskretny, umiał nawiązywać trwałe relacje.

 

W 1946 roku władze państwowe nakazały zdjąć krzyże w salach lekcyjnych. Ks. Tytus zastępował je nowymi. W kwietniu 1950 roku nasiliły się prześladowania Kościoła. Komuniści jednej nocy zamknęli wszystkie klasztory męskie, a zakonników umieścili w obozach. Ks. Tytus za zgodą przełożonych przeprowadził do Turynu w czasie dwóch wypraw 27 osób w zdecydowanej większości byli to Salezjanie. W ten sposób chciał ich uchronić przed prześladowaniami, a w Turynie mogli bezpiecznie studiować i przygotowywać się do kapłaństwa. W czasie trzeciej wyprawy w kwietniu 1951 roku, gdy prowadził większą grupę – aresztowano go. Uznano go za przywódcę grupy, szpiega amerykańskiego i watykańskiego, czyli zdrajcę. Groziła mu kara śmierci. W nieludzki sposób był przesłuchiwany, torturowany, znęcano się nad nim psychicznie i fizycznie: stójki w wodzie, izolacja, bicie, umieszczenie w sąsiedztwie miejsca straceń – to jedne z wielu form bestialskiego traktowania. Zgnębiony torturami złożył podpis na dokumencie, który był przyznaniem się do winy. Dzięki temu władze mogły postawić go przed sądem. Później ks. Zeman bardzo tego żałował i duchowo cierpiał z tego powodu. Skazano go na 25 lat bezwzględnego wiezienia, pozbawienie praw obywatelskich oraz konfiskatę mienia. Razem  z nim sądzono jeszcze 19 osób.

 

Ks. Tytus przebywał w różnych więzieniach. Pracował min. w kopalni uranu oraz hucie szkła. Wszędzie w trudnych warunkach: bez ochrony, zabezpieczeń, z głodowymi racjami żywnościowymi, bez opieki lekarskiej, poddawany był wyniszczającym zdrowie terapiom farmakologicznym. Jednocześnie, razem z innymi uwięzionymi biskupami, kapłanami i zakonnikami, w wielkiej konspiracji sprawował sakramenty święte. Ogłaszano różne amnestie, ale żadna z nich nie objęła go, ponieważ komuniści określali go jako „element do eliminacji ze społeczeństwa”. W 1964 roku, po 13 latach, został warunkowo zwolniony. Przy wyjściu z więzienia zobowiązano go do tego, że wszystko, co przeżył, zobaczył, usłyszał, potraktuje jako tajemnicę państwową. Za jej wyjawienie groził mu powrót do więzienia i odbycie reszty kary. Próba miała trwać siedem lat. Z jednej strony ten akt reżimu był łaską, ale z drugiej formą ciągłej przemocy psychicznej. Ks. Zeman stale był śledzony, inwigilowany, musiał się meldować na milicji. Jednocześnie nie chciał wrócić do więzienia. Ks. Tytus podjął pracę, ponieważ formalnie nie miał żadnych przeciwwskazań zdrowotnych, chociaż faktycznie był wrakiem człowieka. Zamieszkał u swojego brata, oficjalne na Słowacji klasztory nie istniały. W tajemnicy sprawował Eucharystię, spowiadał, spotykał się z salezjanami. Po pewnym czasie komuniści pozwolili mu odprawiać Mszę św. w pustym kościele, a na krótko przed śmiercią – już razem z ludźmi. Ks. Tytus wyznał: „Nawet jeśli stracę życie, nie pójdzie to na marne, jeśli choć jeden z tych, którym pomogłem, zastąpi mnie.” A o nim powiedziano: „Był święty, a zmarł jako męczennik.”

           

Zmarł 8 stycznia 1969 roku z powodu zawału serca. Władza, widząc, że jego życie dobiega końca, wydała dokument ułaskawiający go – amnestię, ze wsteczną datą. Nie chcieli by umarł jako męczennik i więzień. Miał 54 lata, 29 lat był kapłanem, 13 lat przeżył w więzieniach.  W 1991 roku został zrehabilitowany, oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Ks. Zeman przebaczył wszystkim swoim oprawcom. Sędzia, który go skazał, przyznał się później do winy, nawrócił się i jako wierzący w ostatnich latach swojego życia chodził w Bratysławie od jednego kościoła do drugiego i błagał publicznie, na kolanach o wybaczenie mu tego, co zrobił. Także dyrektor szkoły, który kazał zdejmować krzyże, umarł pojednany z Bogiem i Kościołem.

 

Przełożony Księży Salezjanów na pogrzebie ks. Tytusa powiedział: „Jest jeszcze jedna rzecz, którą muszę powiedzieć w tym miejscu i w tej chwili: to, czego się podjąłeś, nie było przygodą, nie było przejawem lekkomyślności czy pragnieniem sławy. To było z miłości do dusz. Nigdy nie zdradziłeś swojego narodu, nawet wtedy, kiedy byłeś sądzony i skazany. Nie lękaj się, drogi Tytusie. Twoje kapłaństwo dzisiaj się nie kończy, ale realizuje się w kapłaństwie tych, którym stworzyłeś możliwość, aby stali się kapłanami. Dziesiątki księży salezjanów dziękują ci za swoje kapłaństwo. Są rozproszeni po całym świecie. Drzewo musi rosnąć, aby kwitły pąki (…) i tym drzewem byłeś ty, Tytusie. (…) Niech na twoim pomniku nie będzie napisu „Odpoczywaj w pokoju!”. Nie odpoczywaj. W imieniu Kościoła prosimy cię: „Nie odpoczywaj, pomagaj nam!” Jesteś kapłanem – pomagaj duszom. Jesteś synem księdza Bosko – pomagaj młodym duszom i przygotuj miejsce dla nas i dla nich!”

           

Beatyfikowany był 30 września 2017 roku w Bratysławie na Słowacji.

 

Modlitwa

Boże, Ty napełniłeś odwagą błogosławionego Tytusa, kapłana i męczennika, aby był posłuszny Ewangelii, i nie bał się narażać swojego życia na niebezpieczeństwo dla dobra braci i sióstr; pomóż nam za jego wstawiennictwem, abyśmy mieli na względzie dobro naszych bliźnich i byli wierni i wytrwali w powołaniu chrześcijańskim. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa.