Któż lepiej niż Nick Vujicic, człowiek bez kończyn, który trafia na okładkę magazynu dla surferów, może przekonać osoby po wypadkach, że warto walczyć o powrót do zdrowia i nie zamykać się w domu?
Wstyd i nadzieja. Te dwa słowa opisują uczucia po zapoznaniu się z biografią Australijczyka Nicka Vujicica. Wstyd – bo Nick, który urodził się bez rąk i nóg, cieszy się w spektakularny sposób życiem, które z Jezusem na ustach wychwala, podczas gdy my narzekamy, gdy pojawi się nam na głowie siwy włos albo urośnie brzuch. Nadzieja, bo człowiek, który cierpi na jedną z najstraszniejszych chorób genetycznych, mówi wprost: „Bóg jest miłością i mnie takim stworzył, za co jestem mu wdzięczny".
- Jego siła objawiła się w mojej słabości - mówi Vujicic. Poznajcie historię człowieka, który nie mając rąk i nóg, jeździ na deskorolce, unosi się na falach na desce surfingowej i głosi na całym świecie Dobrą Nowinę, pomagając zarówno tym uciśnionym, jak i coś znaczącym na tym świecie.
Chwała Bogu?
Nick Vujicic urodził się z zespołem Tetra-Amelia, czyli wadą wrodzoną polegającą na całkowitym braku kończyn. Matka Nicka pracowała jako położna i niezwykle dbała o swój stan zdrowia w czasie ciąży. Nic nie zapowiadało, że Nick może urodzić się z jakimkolwiek stopniem niepełnosprawności.
- Wiecie, że matki chcą trzymać na rękach swoje nowo narodzone dzieci i po narodzinach nie mogą się doczekać, kiedy to zrobią. Czy wiecie, co powiedziała moja matka, kiedy mnie do niej przyniesiono? "Zabierzcie go ode mnie!". To była tragedia! - wspominał podczas jednego ze swoich występów Nick. Nie tylko matka była zszokowana widokiem pierworodnego synka. Również lekarze nie mogli pozbierać się po narodzinach chłopca, którego widok zupełnie zdumiał ginekologów, którzy nie odkryli wcześniej żadnych problemów z płodem. Bezpośrednią przyczyną kalectwa Nicka była mało znana w 1982 r. choroba, która powoduje, że większość dzieci z tą przypadłością umiera jeszcze przed narodzinami.
Jednak Nick nie tylko przeżył, ale ma brata i siostrę, którzy urodzili się zupełnie zdrowi. - Biblia mówi: "Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie". Nasze zranienia, ból i zmagania uważać za prawdziwą radość? Czy to możliwe? Jako że moi rodzice byli chrześcijanami, a tato nawet był pastorem, bardzo dobrze znali ten tekst biblijny. Jednak rano 4 grudnia 1982 r. w Melbourne w Australii słowa: "Chwała Bogu!" były ostatnimi, jakich można się było spodziewać po moich rodzicach. W ich ustach musiałyby one brzmieć: "Chwała Bogu! nasz pierworodny syn urodził się bez kończyn!" - wspomina Nick.
Rodzice powoli zaczęli się oswajać z myślą o wychowywaniu Nicka, który w swojej biografii odnotowuje wzruszające wyznanie ojca, mówiącego jeszcze w szpitalu, że jego syn jest piękny. Jednak świadomość, że będzie on do końca życia wymagać pomocy, bywała obciążająca dla rodziny. Vujicic podkreśla, że wielkim wsparciem dla jego rodziców była pomoc reszty rodziny i motto: "Każdego dnia towarzyszy nam Jezus". Od samego początku Cieśla z Nazaretu towarzyszył drodze Nicka, który w autobiografii "Bez rąk, bez nóg. Bez ograniczeń!" opisuje, jak dał On siłę jego matce, by zmienić australijskie prawo, niepozwalające na uczestniczenie niepełnosprawnym w normalnym programie lekcyjnym. Vujicic był pierwszym dzieckiem, które otrzymało pozwolenie na włączenie się w główny program szkolny. Pionierstwo stało się od tego czasu nieodłącznym elementem życia Australijczyka. Nie zawsze jednak było ono wyrazem optymizmu człowieka bez kończyn.
Dlaczego mi to zrobiłeś?
- W dzieciństwie nie rozumiałem miłości Boga, która pozwoliła, bym urodził się z taką chorobą. Wydawało mi się, że Bóg nie dba o moje prośby, by przywrócił mi ręce i nogi. Brak Jego reakcji spowodował moje wątpliwości. Australijczyk podkreśla w swojej książce, że najbardziej bolesne były dla niego reakcje jego szkolnych kolegów, strach przed brakiem miłości kobiety, której nigdy nie będzie mógł przytulić ani obronić, oraz świadomość, że pewnych rzeczy nigdy nie będzie mógł robić.
W życiu Nicka pojawiła się również próba samobójcza, którą we wzruszający sposób opisuje w swojej biografii. Nick będąc nastolatkiem, postanowił się utopić w wannie, w której notabene nauczył się samodzielnie kąpać, utrzymując się na powierzchni dzięki umiejętności zatrzymywania w płucach powietrza. Powolne jego wypuszczanie miało pozwolić mu na obrócenie się twarzą do wody i zatonięcie. "W tym momencie w swoim umyśle ujrzałem wyraźny obraz. Zobaczyłem, jak mama i tata stoją zapłakani nad moim grobem. Towarzyszył im mój siedmioletni brat Aaron - on również płakał. Pogrążeni w żałobie, stojąc nad moim grobem, obwiniali się o to, co się wydarzyło, i żałowali, że nie zrobili dla mnie nic więcej. Jestem samolubny - pomyślałem" - pisze.
Australijczyk dodaje, że w tym czasie był zły na Boga i odczuwał totalny brak nadziei. Nick z pewnością nie byłby dziś jednym z najsłynniejszych świeckich ewangelizatorem, gdyby nie jego rodzice, którzy z pietyzmem przekonywali go, że nie różni się wewnętrznie niczym od swoich rówieśników. Właśnie to spowodowało, że chłopak zaczął sam inicjować kontakty z rówieśnikami, którzy byli równie przerażeni kontaktem z nim jak on z nimi. - W wieku 15 lat powierzyłem swoje życie Jezusowi i zaufałem Bogu. W wieku 19 lat na spotkaniu z 300 studentami w Australii jedna z dziewczyn przytuliła mnie podczas mojego przemówienia i wyszeptała mi do ucha, że nikt jej nigdy nie powiedział, że jest piękna i kochana. Podziękowała mi za to. W tym dniu zrozumiałem, czym jest Boże błogosławieństwo - mówi Vujicic.
Dziś Nick podczas spotkań z ludźmi na całym świecie przypomina swój ulubiony rozdział Ewangelii św. Jana, w którym Jezus mówi o losie ślepego człowieka, któremu objawiają się dzieła Boże. Nick uwierzył, że jego niepełnosprawność ma konkretny cel, a on sam jest narzędziem w ręku Boga.
Żywy wyrzut sumienia
Patrząc na pasję Nicka, który na bijących rekordy popularności filmikach na portalu YouTube pływa na desce surfingowej, jeździ na deskorolce i nurkuje, można zrozumieć, dlaczego ktoś taki jest narzędziem w ręku Boga. Nick, który ma również niebywały dystans do własnej osoby (co można zauważyć na niemal każdej stronie jego fascynującej biografii), jest chodzącym dowodem na to, że życie może być piękne w każdym jego momencie. Czy można bowiem wyobrazić sobie większy dramat niż brak kończyn? Nick może sobie wyobrazić coś takiego i przytacza historię ludzi, którzy są sparaliżowani na tyle mocno, że mogą porozumiewać się jedynie mruganiem oczu. "Jestem więc szczęściarzem" - pisze w autobiografii.
W ciągu ostatnich kilku lat Nick Vujicic przemawiał na żywo przed około 2 mln ludźmi w 12 krajach. Oprócz tego, że jest mówcą motywacyjnym, kochającym mężem i ewangelizatorem, robi również karierę jako inwestor na rynku nieruchomości. Nie trzeba być chyba wyjątkowo żarliwym chrześcijaninem, by dostrzec w jego działaniu wyższy sens. Któż inny może wyrwać zakompleksionego nastolatka z paszczy świata samobójców, jak nie osoba dotknięta tak makabryczną chorobą, która cieszy się życiem?
Któż inny jak osoba bez kończyn, która trafia na okładkę magazynu dla surferów może przekonać osoby po wypadkach, że warto walczyć o powrót do zdrowia i nie zamykać się w domu? Któż w dobie hedonizmu i kultu ciała potrafi lepiej przekonać, że istnieją wyższe wartości niż posiadanie jędrnych pośladków? Któż inny w końcu jest żywym dowodem tego, że pytanie: "Dlaczego Bóg dopuszcza do tragedii, skoro jest miłością?" staje się niezwykle płytkie? Dla wszystkich cierpiących ludzi na świecie, którzy doświadczyli niewyobrażalnych tragedii, Nick jest nadzieją. Dla całej reszty zdrowych i zblazowanych dobrobytem ludzi jest on wyrzutem sumienia.
"Życie nie polega na tym, by »mieć« - chodzi raczej o to, by bardziej »być«. Nawet jeżeli otoczymy się najwspanialszymi przedmiotami, jakie można kupić, możemy nadal pozostać nieszczęśliwi. Znam osoby, które mają idealne ciała, a mimo to nie są nawet w połowie tak szczęśliwe jak ja. Podróżując po świecie, więcej radości widziałem w slumsach Mumbaju i sierocińcach Afryki niż na wielu strzeżonych osiedlach bogatych miast w krajach Zachodu czy wśród właścicieli posiadłości wartych miliony" - pisze w biografii.
Nick Vujicic podkreśla, że ma nadzieję, iż polscy czytelnicy również dzięki jego książce zrozumieją, że nie można rezygnować z walki, ponieważ Bóg nigdy nie rezygnuje z walki o nas. Nick jest tego namacalnym dowodem, o czym można się przekonać, obserwując reakcje widzów na filmy z jego udziałem. - Bóg nie popełnia błędów - mówi Nick. Wie, co mówi.
Łukasz Adamski (URz - 35/2012)